Odbicia

Odbicia 1000px

Całe miesiące już (i to dosłownie!) nie pojawił się żaden wpis Pod światłem. Sezon ogórkowy skończył się już dawno, a ja wciąż obiecuję sobie raz po raz, że w tym tygodniu coś opublikuję. Albo, że doprowadzę do porządku zdjęcia z wyjazdu, abo jeszcze co innego. I przekładam na później, nie znajduję czasu, rozgrzebuję i przerywam pracę. Strach przyznać to samemu przed sobą, ale chyba cierpię na słomiany zapał! A może to tylko zwyczajna prokrastynacja… Nie wiem! Ale walczę ze sobą – o mobilizację, o lepszą organizację czasu, o więcej wysiłku, o to, który z nas wyniesie śmieci. I nad jednym tylko się zastanawiam – gdy sam sobie jestem przeciwnikiem, jak odróżnię zwycięstwo od porażki…?

Powyższa fotografia powstała spory kawał czasu temu we współpracy z moim przyjacielem, a w czyjej głowie się zrodziła – mojej, czy jego – dzisiaj sobie nie przypomnę. Niezmiennie przywodzi mi na myśl wiersz Krzysztofa Kamila Baczyńskiego, zatytułowany „Spojrzenia”, który na pewno był by mi inspiracją, gdybym znał go zawczasu! Ale nie znałem, musiałem sobie radzić bez inspiracji. No, i chyba nawet nieźle wyszło, skoro ten kadr pozostaje jednym z moich ulubionych.

Nocna eskapada

IMGP1124 1000px

Lubię pracować nocą. W ciągu dnia łatwiej się rozpraszam, skaczę po tematach, szukam odpowiedzi na pytania o podwaliny istnienia albo etymologię słowa „konował”, zamiast wziąć się porządnie za robotę. Nocą jest inaczej. Nawet, jeśli jestem zmęczony, jakoś łatwiej mi pracować. Gdyby nie opcja „zaplanuj”, pewnie niemal wszystkie wpisy na tym blogu pojawiałyby się po północy. Gdy o tym piszę zastanawiam się: dlaczego więc mam tak niewiele zdjęć wykonanych po zmroku? Myślę, że powody są dwa! Po pierwsze – do udanych nocnych zdjęć przeważnie potrzeba statywu, no a bez przesady, żeby zaraz statyw ze sobą nosić (sic!). Drugą natomiast przyczyną jest obawa przed spotkaniem jakichś łysych panów podczas tych nocnych spacerów. Obawa wcale nie bezzasadna, bo podczas wyprawy, na której powstała powyższa fotografia, spotkałem takich panów aż trzech.

Pierwszy z napotkanych był moim towarzyszem podróży. Wspólnie wysiedliśmy na przystanku autobusowym na kompletnym zadupiu, pod jedną migoczącą latarnią. I jak się szybko okazało – obydwaj wysiedliśmy nie tam, gdzie trzeba. Lekko zaniepokojony, niepewnie wyjąłem telefon, żeby sprawdzić drogę na właściwy przystanek i rozkład jazdy docelowego autobusu. Nie uwierzysz, Czytelniku, ale zaraz po tym ten łysy koleś wdał się ze mną… w dyskusję. O rozwoju techniki i wygodzie łatwego dostępu do internetu. Później jeszcze tylko wspólna przebieżka na cogodzinny nocny i mogłem kontynuować podróż na upatrzoną pozycję.

Drugiego łysego pana spotkałem już w drodze powrotnej. Czekałem na przystanku i obserwowałem, jak grupka pijanych facetów powoli zmierza w moją stronę. Wstrzymałem oddech, gdy przechodzili obok mnie i udawałem, że jestem gdzie indziej. I już byłem pewien, że się udało, że pozostałem niezauważony, ale wtedy właśnie – jeden z nich zatrzymał się. Ten łysy, lekko przypakowany. Spojrzał na mnie, na moją koszulkę z Polibudy. Wziął głębszy wdech i pochwalił moje wykształcenie. Pobełkotał coś jeszcze przez chwilę i sobie poszedł. A z trzecim łysym panem spotkałem się, gdy wsiadałem do autobusu. Zapytał, czy byłem na Woodstocku i zdziwił się, że nie, po czym zaczął opowiadać, jak w tym roku było zajebiście. To był zabawny spacer.

Portret ptasi

IMGP0131-2 1000px

Gdy przyjaciel skomentował jakiś czas temu moje fotografie, mówiąc, że chyba specjalizuję się w portretach, nieźle uśmiałem się w duchu. Od razu pomyślałem wtedy, że do portrecisty jeszcze mi dalej niż do reportażysty (z czego pokpiwałem sobie już wcześniej). A jednak proszę spojrzeć na fotografię powyżej – nie sposób przecież odmówić jej portretowości, trudno nie pochwycić tego spojrzenia z ukosa w klasycznym en trois quarts. Specjalizacja to to wciąż nie jest, ale może jednak przyjaciel nie mylił się tak bardzo – przynajmniej dopóki nie portretuję ludzi.

Burzowe-love

IMGP0953-2 1000px

Burzowy sezon trwa w najlepsze! Ja nie mam nic przeciwko – od czasów dzieciństwa zmienił mi się może parapet i widok z okna, ale na pewno nie nastawienie do burz. I najwyraźniej nie jest to uczucie bez wzajemności! Tym bardziej sam nie mogę zrozumieć, dlaczego nigdy wcześniej nie przyszło mi do głowy, żeby spróbować tego rodzaju fotografii. W końcu z połączenia dwóch dobrych rzeczy nie może wyniknąć nic złego – tak samo jak w przypadku nutelli i schabowego.

Jak by nie było, fotografowanie burz jest dla mnie czymś nowym. Stawiam dopiero pierwsze kroki w tej dziedzinie, ale podoba mi się to. Ma w sobie coś z polowania, podobny dreszcz emocji – wiem to, w końcu nigdy nie polowałem! A powyższe zdjęcie zrobiłem w Warszawie, trzy dni temu. Całkiem przemokłem. Fajnie było.

Burza

burza

Gdy byłem dzieckiem mieszkałem na wsi. Jedyne okno mojego pokoju otwierało się na duży ogród. Płot oddzielał go od pobliskich, niezbyt rozległych pól, których połać wieńczył rząd drzew – skraj puszczy. Lata już zdążyły minąć, odkąd opuściłem tamten dom i, choć do niego więcej nie wróciłem, ten obraz wciąż jest żywy w mojej pamięci. Być może pomyślisz teraz, Czytelniku: „Biedny autor! Dzieci na wsi to powinny rowerem jeździć i kury gonić, a nie siedzieć w pokoju!”. Jeśli to właśnie przemknęło Ci przez głowę (może z dokładnością do działań, które dzieci powinny podejmować, żyjąc na wsi), to wiedz, proszę, że nie miałem wcale wyrodnych rodziców. Ja robiłem te rzeczy, robiłem je z radością! Ale w pokoju też lubiłem siedzieć – zwłaszcza w tym jedynym oknie. Najchętniej rozpościerałem je na oścież i sadowiłem się na szerokim parapecie, gdy znać było, że nadciąga burza. Ogromną przyjemność sprawiało mi obserwowanie tego widowiska: drzew, szarpanych wiatrem; pól, zalewanych deszczem; świata, rozświetlanego raz po raz piorunami.

I nie mogłem za nic zrozumieć, czemu rodzice się martwią, że wieje jak cholera i prąd wyłączyli.

Stopnie

IMGP4809 1000px

Początki są trudne – słyszałem tę frazę wiele razy i sam ją nie jeden raz powtórzyłem. Zdaje mi się, że tkwi w tym ziarno prawdy, ale na pewno nie cała. Prawda jest pojemniejsza, bardziej skomplikowana, mniej oczywista. Jest w niej miejsce na warunkowość. Początki mogą być trudne. Bywają takie zwłaszcza wtedy, gdy działaniu zaczyna brakować istotnych cech: celowości, efektywności, swobody, gdy zanika bodziec, przygasa podnieta, słabnie imperatyw. A czasem po prostu powstaje taka blokada, ogarnia jakaś niemoc, twórca upodabnia się do wyschniętej studni. Przykre uczucie! Ale na pewno da się ten stan przeczekać albo pokonać, przebić barierę, wdrapać się na kolejny ze stopni – choćby był niebotyczny. Na pewno warto próbować.

Zguba

IMGP9652

Obraz, który widzisz powyżej, Czytelniku, popełniłem dwa lata temu. W ogrodzie, oczywiście. Nasunął mi się na myśl, gdy niedawno opisywałem inne moje fotografie w skali makro i w tych myślach został na czas dość długi, by pojawić się jako jeden z Zapisków. Staram się tych notatek nie robić na łapu-capu, poświęcam czas na przemyślenie treści, nawet trochę pracuję nad tekstem! Otwieram plik ze zdjęciem i wyciszam się na chwilę, próbując przypomnieć sobie, co chodziło mi po głowie, gdy naciskałem spust; kontrastuję to z emocjami, które teraz budzi kadr. Porządkuję skojarzenia, by ułożyć je w spójny tekst, zwięzły, zgrabnie spointowany. (Czasem dodaję jakiś dowcip, jeśli akurat mam ochotę na strzał w kolano.) Podobnie było i w tym przypadku. Zdjęcie wygrzebałem z archiwum ponad tydzień temu, pochyliłem się nad nim… i wtedy chyba wena wpadła mi do któregoś z tych żywych kraterów. Ktoś pomoże szukać…?

Dzień Strażaka

Mniej więcej półtora miesiąca temu uczestniczyłem w obchodach Dnia Strażaka na  jednej z  polskich wsi. Był to nawet udział podwójny, bo wcieliłem się w  dwie role! Jak możesz się, Czytelniku, domyślić jedną z nich była rola fotografa. Pragnę dziś zaprezentować wspomnienia tego dnia, ujęte w  kilka kadrów. Znaleźć je można w odpowiedniej zakładce działu Reportaże lub klikając tutaj. Miłego oglądania!

Paskuda

IMGP1205

Kiedy ostatnio pisałem o niezwykłości i odmienności świata oglądanego w dużym powiększeniu, przyszła mi na myśl powyższa fotografia. Jeśli przyjrzysz się, Czytelniku, temu pięknemu motylowi, na pewno dostrzeżesz, że tak naprawdę jest cudownie wręcz szkaradny! Ujęcie pochodzi z serii tych ogrodowych, jak każde takie z moich zbiorów – wykonane z udziałem żywego modela, bez ingerencji w jego środowisko życia i otoczenie. Nie żebym chciał jakoś szpanować, że taki jestem pro-eko i zielony bojownik, że jak nie nasmaruję STOP CO2 na chłodni kominowej, to tydzień zmarnowany, nic z tych rzeczy! Powody są właściwie dwa. Pierwszym jest to, że fotografia detalu czy makro w takich warunkach jest innego rodzaju wyzwaniem – mniej w tym systematycznej, zaplanowanej pracy, a więcej spontaniczności. Chyba należałoby nazwać to raczej polowaniem na kadr niż pracą nad nim – i ta metoda zdaje mi się ciekawsza, przeważnie lepiej się w niej odnajduję.

A drugi powód – zapytasz, Czytelniku? Otóż jakoś nie widzi mi się trzymanie tych robaczków w lodówce.To dziwne.

Potwór

IMGP4619 plfoto

Powrót do korzeni. Od fotografowania tego, co znalazłem w ogrodzie zaczynałem przygodę z aparatem. Z lubością zanurzałem obiektyw w przydomowy gąszcz liści i łodyg, utrwalając dziesiątki kadrów i ucząc się, jak to właściwie działa. Z resztą, nie tylko ja jeden – robaczki i roślinki to wdzięczny temat. Te drugie w szczególności, no bo widzieliście kiedyś brzydki kwiat? Ciężko to zupełnie schrzanić.

Ale to nie tak, że ja nie poważam fotografii kwiatów, czy fotografii makro, bynajmniej! Ja bardzo lubię oglądać takie ujęcia, szczególnie stworzone z fantazją i smakiem potrafią zrobić na mnie ogromne wrażenie. I lubię sam takie tworzyć (tylko z fantazją i smakiem to cholera wie jak wychodzi). Najciekawszy jest chyba dla mnie świat w dużym powiększeniu – zaskakuje i zachwyca niezwykłą szczegółowością, ogromem detali. Wszystko, co oglądamy na co dzień zdaje się być czymś całkiem innym. Tak samo było w przypadku potwora, którego widzisz, Czytelniku, powyżej – jako malutka gąsienica był wręcz śliczny, a tu proszę – jaka maszkara!

A jeśli mało ci, Czytelniku, tego potwora, to trochę więcej znajdziesz go poniżej.

Czytaj dalej